Koniec stycznia 2019 roku. Grupa ponad 200 pasażerów wraca czarterowym lotem ze Światowych Dni Młodzieży z Panama City do Warszawy. Na lotnisku w Panamie dowiadują się, że ich samolot miał międzylądowanie w Stanach Zjednoczonych i utknął tam z powodu złej pogody. Opóźnienie już na wstępie wynosi kilka godzin. Gdy w końcu Dreamliner pojawia się na lotnisku i pasażerowie ustawiają się przed bramką, otrzymują kolejne nienajlepsze wieści. Załoga samolotu przepracowała maksymalną dopuszczalną przepisami ilość godzin i nie może wykonać rejsu do Warszawy. Piloci muszą jechać do hotelu aby wypocząć przed kolejnym lotem. W tym czasie zmęczeni pasażerowie oczekują przy kanapkach i napojach na koszt linii lotniczej. Samolot startuje z 19-godzinnym opóźnieniem.
Czytaj również: Gdy nie sposób skontaktować się z linią lotniczą. Skutecznie wzywamy przewoźnika do wypłaty odszkodowania.
Po powrocie do Polski pasażerowie składają skargę do PLL LOT. W odpowiedzi otrzymują miły list z przeprosinami od samego prezesa, który bije się w pierś i zapewnia, że bezpieczeństwo załogi i pasażerów jest dla nich zawsze najważniejsze. – „Wszech miar rozumiejąc trudną sytuację, w której zostali Państwo postawieni, jeszcze raz serdecznie przepraszam i zapewniam, że dołożymy wszelkich starań, aby w takich przypadkach nasi Pasażerowie w jak najmniejszym stopniu odczuwali niedogodności” – napisał Rafał Milczarski, prezes Polskich Linii Lotniczych LOT w liście do organizatorów Światowych Dni Młodzieży. Niestety nie wspomniał ani słowem o przysługujących im odszkodowaniach wysokości 600 euro dla każdego pasażera.
Być może od strony etycznej postępowanie prezesa LOT nie było najlepszym posunięciem, ale z punktu widzenia szefa linii lotniczej zadbał on o interes swojej firmy. Jeśli Rafał Milczarski przyznałby otwarcie, że wypłaci odszkodowania wszystkim pasażerom lecącym z Panamy, to na tym rejsie LOT nie tylko nie zarobiłby ani złotówki, ale musiałby wręcz do niego dopłacić. Kancelaria Refunds4.me odzyskała odszkodowania dla wszystkich pasażerów lotu z Panama City do Warszawy w dniu 30 stycznia 2019r., którzy się do nas zgłosili. Po odliczeniu naszej prowizji (20% + VAT), każda osoba otrzymała przelew na kwotę ponad 1950zł – tyle, ile kosztował bilet do Panamy w obie strony. Pasażerowie otrzymali pieniądze nawet w ciągu 7 dni od zlecenia nam sprawy.
Nie jest tajemnicą, że odszkodowania za opóźnione i odwołane loty są dla linii lotniczych coraz większym wyzwaniem. I nie chodzi o nowe przepisy, gdyż te obowiązują od 2004 roku. Wyzwaniem stał się fakt, że coraz więcej pasażerów ma świadomość swoich praw i konsekwentnie ich dochodzi. Tylko sama Lufthansa wypłaciła w 2018 roku pół miliarda euro odszkodowań – dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. A wciąż szacuje się, że o odszkodowania występuje mniej niż 20% wszystkich pasażerów. Kwoty przeznaczane na odszkodowania w przyszłości będą tylko rosły, co musi w konsekwencji pociągnąć za sobą podwyżkę cen biletów lotniczych.
Czytaj również: Linia lotnicza zrzuca winę na pogodę. Jak udowodnić, że świeciło słońce?
Winę za zaistniałą sytuację część przewoźników stara się zrzucić na prężnie działające kancelarie odszkodowawcze, które w imieniu pasażerów odzyskują znaczną część ich pieniędzy. Zarzuca się nam, że działamy kosztem pasażera, który musi podzielić się z prawnikami częścią swojego odszkodowania. O ile wysokość prowizji niektórych kancelarii może być dyskusyjna, to należy jasno powiedzieć, że dzięki wysiłkom takich firm jak nasza, coraz więcej pasażerów zna swoje prawa, o których tak niechętnie informują linie lotnicze. Nasza kancelaria Refunds4.me ponosi spore koszty reklamy w Internecie i mediach społecznościowych aby dotrzeć do pasażerów odwołanych i opóźnionych lotów. Krótko mówiąc uświadamiamy ich, że czekają na nich niemałe pieniądze, o które zapewne nigdy by się nie upomnieli. Czy informowanie o tym fakcie pasażerów nie należy przypadkiem do linii lotniczych?